Prolog
Była ciepła czerwcowa noc. Nocne niebo było w całości zasypane mieniącymi się gwiazdami, nie było na nim ani jednej chmurki. Księżyc widniał gdzieś daleko. Mimo to biło od niego białe światło. Wiał lekki wiatr, a drzewa na Sevill Road kołysały się wraz z nim. Wszystkie budynki, z tej samej czerwonej cegły, z tymi samymi białymi oknami, na których wisiały te same białe żaluzje i tymi samymi czarnymi balkonami na których były te same kwiaty, były pogrążone we śnie. Trzy kobiety bezszelestnie szły alejką z szarej kostki, przy której co 3 metry rosły ogromne kasztanowce ogrodzone czarną barierką. Doszły do numerów 34, 35 i 36. Zatrzymały się. - To tutaj - powiedziała ta po środku. - Naprawdę musimy? Nie ma innego wyjścia? - spytała się ta po prawej. - Nie mamy wyboru - powiedziała smutno, lecz stanowczo, ta po lewej. Wszystkie naraz kiwnęły głowami. Każda z nich położyła swoje dziecko przy jednym z domów. Każda owinęła je mocniej i włożyła pod kocyk list. Teraz życie tych dziewczynek, zar...